„Dobro
powraca” – tak brzmi slogan reklamowy jednej z fundacji starających się
poruszyć ludzkie serca. Być może w niektórych wypadkach powraca – nie
wiem.
Zaczyna
się okres wzmożonej walki o 1% podatku dla instytucji użyteczności
publicznej. W ciągu całego roku zewsząd otoczeni jesteśmy wszechobecną
żebraniną. Namolne reklamy w TV, uliczni „rozdawacze” (a raczej
„wciskacze”) ulotek z numerami kont, domokrążni przedstawiciele rozmaitych
fundacji, przykościelne akcje charytatywne, bilboardy ze zdjęciami
z hospicjów, sklepowe skrzyneczki na pieniądze, doroczna bitwa o 1%
od podatku na początku roku – to wszystko epatuje nas chwytającymi za serce
zdjęciami, łzawymi głosami matek, buziami niewinnych dziatek. Sama kiedyś za
każdym razem płakałam na widok niewidomego chłopca śpiewającego: „...masz takie
oczy błękitne jak tamta miała...”. I zaraz budzi się żal, że nie możemy
pomóc wszystkim, zbawić świata... Wciąż trzeba wybierać, komu dać złotówkę, dwa
złote, 1% podatku...
Widziałam
jednak niejeden raz, co potrafi wyrosnąć z tych „słodkich niewiniątek”.
Potrafią być bardziej okrutne dla rówieśników, zwierząt i każdego, kto
jest od nich słabszy niż niejeden dorosły oprawca. Będę szczera, choć bardzo „niepoprawna
politycznie”: doświadczenia własne i cudze sprawiły, że zupełnie straciłam
serce do pomagania ludziom. Sami mnie z tego wyleczyli.
Ponadto
namolność, wymuszanie pomocy, szantaż moralny i branie na litość działają
na mnie jak płachta na byka. Skoro wyciąga się do mnie rękę, to chcę mieć
możliwość wyboru, wiedzieć, komu pomagam i czy ta pomoc ma sens.
Zostałam
obdarzona tym szczególnym typem wrażliwości, który sprawia, że codziennie boli
mnie tysiąc spraw: gołąb ze złamanym skrzydłem, głodny pies, krzew
z obłamanymi gałązkami, zdeptane kwiaty, futro z kotów, którym
szczyci się moja koleżanka (biolog z wykształcenia!!!). Jest dość ludzi
pomagających ludziom. Jest telewizja, są gazety – człowiek wciśnie się
wszędzie. Tymczasem są jeszcze inni, którzy czekają na naszą pomoc. Ci „niemedialni”
i „niedochodowi”, których nie widać na bilboardach, o których nie
słychać w reklamach społecznych, którzy nie przyczynią się do korzyści
finansowych państwa ani Kościoła. Zwierzęta. W schroniskach
i przytuliskach, w ogrodach zoologicznych, w zagrożonych
ekosystemach. One nie dadzą na tacę, nie zapracują na ZUS, nie zaopiekują się
nami na starość, nie wpuścimy ich w koszty. Ta pomoc nam się nie zwróci.
Nie mają nic, są bezbronne i coraz bardziej narażone na bezduszność
ludzkiej cywilizacji. Kocham je. To im od lat pomagam i będę pomagać. Tak
wybrałam. Raz na zawsze.