-
Jedziemy do Maroka – oświadczono przy świątecznym stole.
Mimowolnie
wydałam z siebie bolesny jęk zazdrości zabarwiony nabożnym podziwem.
Marzenie!
-
Jedziecie z nami?
-
Tak! – wyrwało mi się, zanim zdążyłam pomyśleć, co mówię. A gdy już
pomyślałam, to całkiem mi się to spodobało i w ten sposób klamka
zapadła. I tak oto pewnego pięknego dnia w południe wylądowaliśmy w Agadirze
– najważniejszym mieście południowego wybrzeża Maroka.
Jest ono stosunkowo
młode, choć – paradoksalnie – posiada długą historię. Pierwsza osadę (Thymiaterium) założyli tu w VI w. p.n.e.
Fenicjanie, a w XV w. powstało miasto handlowe, do którego
zwożono lokalne produkty i stąd wysyłano statkami do Europy. Być może
właśnie w średniowieczu ukształtowała się nazwa – słowo „agadir” oznacza w języku Berberów
„ufortyfikowany spichlerz”.
W
latach sześćdziesiątych XX stulecia Agadir został całkowicie zniszczony
przez gigantyczne trzęsienie ziemi i trzeba było odbudować go niemal od zera.
Dlatego brak tu prawdziwej medyny (starego miasta, otoczonego zazwyczaj murem).
Nowa architektura została przemyślana przede wszystkim pod kątem turystyki,
dlatego królują tu ładne i czyste hotele oraz nowoczesne budynki.
Przyjazny klimat sprzyja wypoczynkowi niemal cały rok.
Główną atrakcją tego miejsca jest piękna, szeroka plaża na brzegu Oceanu
Atlantyckiego. Mimo że u wybrzeży Maroka często szaleją wiatry, w Agadirze
panuje spokój, który miasto zawdzięcza zatoce. Dzięki niemu powstał tutaj
największy marokański ośrodek turystyczny na wybrzeżu.
Rozwinęło się tu również rybołówstwo, dlatego na północnym końcu plaży znajduje się port rybacki.
Na wysokim wzgórzu króluje stara kazba (forteca), z której pozostały tylko na wpół zrujnowane mury. Poniżej, na zboczu, widnieje wielki napis ułożony z kamieni: „Allah, król, naród”. Wieczorem jest on podświetlany.
Rozwinęło się tu również rybołówstwo, dlatego na północnym końcu plaży znajduje się port rybacki.
Na wysokim wzgórzu króluje stara kazba (forteca), z której pozostały tylko na wpół zrujnowane mury. Poniżej, na zboczu, widnieje wielki napis ułożony z kamieni: „Allah, król, naród”. Wieczorem jest on podświetlany.
Gdy
tylko odetchnęliśmy po podróży, wybraliśmy się na rekonesans. Agadir był tylko
pierwszym przystankiem, z którego mieliśmy ruszyć w dalszą podróż po tym
fascynującym kraju. Przeszliśmy kawałek promenadą wzdłuż plaży, a potem
skręciliśmy w miasto, mijając sklep z charakterystyczną ceramiką.
Jak zwykle w takich krajach, zachwyciły mnie egzotyczne odpowiedniki tego, co dobrze znane, europejskie, swojskie.
Jak zwykle w takich krajach, zachwyciły mnie egzotyczne odpowiedniki tego, co dobrze znane, europejskie, swojskie.
W
pewnym momencie zawędrowaliśmy do sklepiku pełnego ziół i rozmaitych
naturalnych specyfików.
Prowadził go krzepki, żylasty starzec, który pełnił chyba rolę miejscowego znachora. Pokazał nam opublikowaną przez siebie książkę (ze zdjęciem na okładce!) i wytłumaczył, do czego służą rozmaite medykamenty. Na koniec dotknął moich ramion i powiedział, że mam problem ze stawami. Skąd wiedział, że od czasu do czasu boli mnie któryś ze stawów barkowych lub łokieć? Później popatrzył na moją córkę i orzekł, że ma egzemę, coś z krążeniem i z krwią. Rzeczywiście, Letnia walczyła wówczas z uciążliwymi zmianami na dłoniach i to mogło być widoczne. Blada cera również mogła zwiastować „problem z krwią”, który ujawnił się tydzień po powrocie z Maroka w postaci silnej anemii. Ale jak zgadł, że hoża dziewoja ma zawsze zimne ręce i stopy, nie sprawdzając tego organoleptycznie?
Prowadził go krzepki, żylasty starzec, który pełnił chyba rolę miejscowego znachora. Pokazał nam opublikowaną przez siebie książkę (ze zdjęciem na okładce!) i wytłumaczył, do czego służą rozmaite medykamenty. Na koniec dotknął moich ramion i powiedział, że mam problem ze stawami. Skąd wiedział, że od czasu do czasu boli mnie któryś ze stawów barkowych lub łokieć? Później popatrzył na moją córkę i orzekł, że ma egzemę, coś z krążeniem i z krwią. Rzeczywiście, Letnia walczyła wówczas z uciążliwymi zmianami na dłoniach i to mogło być widoczne. Blada cera również mogła zwiastować „problem z krwią”, który ujawnił się tydzień po powrocie z Maroka w postaci silnej anemii. Ale jak zgadł, że hoża dziewoja ma zawsze zimne ręce i stopy, nie sprawdzając tego organoleptycznie?
Nie
dokonaliśmy żadnych zakupów, ale wyszliśmy wzbogaceni o nową wiedzę z dziedziny
naturalnej medycyny arabskiej.
Wieczorem
jeszcze raz wybraliśmy się na spacer, ale już bez aparatów, bo zapadał zmrok.
Znaleźliśmy duży sklep spożywczy, w którym zaopatrzyliśmy się w napoje
i wróciliśmy (nieco okrężną drogą) do hotelu, z którego mieliśmy
wyruszyć następnego dnia, aby poznawać kolory, smaki i zapachy Maroka,
które na zawsze zapadają w pamięć.
No i znowu zazdroszczę :-) Skoro po zmroku zdecydowaliście się na spacer to chyba bezpiecznie jest? Oglądałam kiedyś program o kuchni marokańskiej, prosta, ale z mnóstwem przypraw.
OdpowiedzUsuńTradycyjna medycyna potrafi wiele, ich znachorzy czytają z rąk, nóg, języka, źrenicy, aż strach się pokazać...
Maroko najdłużej opierało się terrorystycznemu szaleństwu, niestety, powoli to się zmienia. Żałuję niezmiernie, bo to piękny i bardzo fascynujący kraj. Tego, co tam zobaczyłam, nie zapomnę do końca życia. Sama sobie zazdroszczę!
UsuńWitaj Frau! przysłowie mówi że:"Jedno oko na Maroko,a drugie na Kaukaz". No to już wiemy,gdzie następnie pojedziesz..A hoj!
OdpowiedzUsuńNie wykluczam - podróże kształcą (jeśli, oczywiście, ktoś jest otwarty na wiedzę). Na Kaukaz wybierałam się już w tym roku, tylko plany mi się zmieniły w ostatniej chwili i wylądowałam zupełnie gdzie indziej.
UsuńNo tak..Wywołałem temat..A więc czuję ię odpowiedzialny,aby Cię uprzedzić,że na Kaukazie są dzikie i wściekłe niedżwiedzie,które wprost uwielbiają urocze kobietki,po prostu je pożerając..Ot co!
OdpowiedzUsuńA zatem kaukaskie niedźwiedzie powinny być w strachu - ja jestem bieszczadzkie dziecię i żadna dziczyzna nie jest mi obca.
UsuńOj Frau..Widzę, ze trudno Cię przestraszyć..Proponuję zatem tygrysa bengalskiego.dzikie i okrutne zwierzę to jest i strach,rany boskie,strach..Ale podpowiem Ci antidotum..
UsuńBierzesz płytę pilśniową i stajesz naprzeciw tygrysa-ludożercy..Natenczas tygrys rzuca się,wbijając pazury w płytę..No a Ty tylko podchodzisz z gracją z tyłu i młoteczkiem puk!pu! zabijasz te pazurska. To mój patent i honorarium spodziewam się..O le,Frau!
Nie ma mowy! Żadne kły i żadne pazury nie są mi straszne, z tygrysem dogadam się prędzej niż z człowiekiem. W końcu mam w domu trzy drapieżniki. Honorarium nie będzie, bo mi się Twój wynalazek nie przyda.
UsuńCzy to Ty siedzisz w tej siatce? jeśli tak, to za co?
OdpowiedzUsuńTo ja, ale nie w siatce. To kosz na śmiecie :)
UsuńAha. Parawany, patrzę, też tam mają.
UsuńA co by nie? Zakazu nie ma, a od Atlantyku piździ.
UsuńChocby nie wiem jak piekny mialby byc kraj w Afryce Polnocnej, moja noga tam nie postanie. W poludniowej, zachodniej, wschodniej, a nawet srodkowej tez nie, z przyczyn ogolnie znanych. Dosc mam tej dziczy u siebie na terenie. Poprzestane zatem na poogladaniu sobie Twoich zdjec i poczytaniu zachwytow.
OdpowiedzUsuńMoja pewnie już też nie... Ale w Maroku o mało nie trupnęłam padem z zachwytu.
UsuńNawet bank ze swojskim logo 😀
OdpowiedzUsuńNa pewno pięknie tam jest i te przyprawy.... Ale też się tam nie wybieram.
Klimat też super, jak dla mnie....
W dodatku to mój bank od 17 lat :) Klimat trochę za ciepły, ale byłam w marcu, to szło przeżyć.
UsuńMój też ☺️ od chyba 18 lat...
UsuńToteż "swojskość" w Maroku cholernie mi się spodobała :)
UsuńDo żadnych much tse tse jeździć nie będę. Przysięgłam to sobie jeszcze w dzieciństwie i twardo dotrzymuję słowa;)
OdpowiedzUsuńŁomaryjo, tam nie ma żadnych tse-tse!
UsuńWyłapali, wydusili, czy jak?
UsuńŻartuję. Lecz niegdysiejsze powieści na temat podróży zrobiły swoje. Nie tylko "W pustyni i w puszczy". Od dziecka zaczytywałam się powieściami podróżniczymi, zwłaszcza dotyczącymi Afryki.
Nie ma i nigdy nie było. Są gdzie indziej.
UsuńO Afryce marzę od dziecka ale wraz z upływem czasu przybywa mi wiedzy. Nie pojadę tam choćby za darmo, "za dopłatą" też nie.
OdpowiedzUsuńCiebie podziwiam za odwagę!
Pozdrawiam:)
Ależ spokojnie, przecież nikt Ci nie każe tam jechać :) Byłam w Tunezji i cholernie mi się podobało, a Maroko ją zakasowało. Nie wiem, czy wymaga to odwagi. Między Izraelem i Autonomią Palestyńską toczy się wojna, żołnierze i cywile uzbrojeni po ulicach ganiają, a ja konałam z zachwytu nad Ziemią Obiecaną.
UsuńPrzyprawy, ceramika, Casablanca. Wybieram się od lat i wybrać się nie mogę
OdpowiedzUsuńByłam w Casablance, wydaje mi się przereklamowana.
UsuńWspaniałe. Tyle mordęgi by pojechać i wrócić a ja w moim ogrodzie,samą ,szczęśliwa i bez tych durnych turystów co to nawet psiej kupię zdjęcie zrobić muszą.
OdpowiedzUsuńWszystko jest rzeczą indywidualnych upodobań.
UsuńNo i po kiego czorta szlajać się gdzieś tam po obcych krainach,kiedy piękna jest nasza Polska cała? Mazury,kajaczek lub łódż i jest bosko!
OdpowiedzUsuńKażdy wypoczywa, jak lubi.
UsuńI Ty mi cos o doskonałości... o tym, że za dobrze... nie byłam w Maroku, a mam na celowniku. Tylko że ja jeszcze dużo miejsc mam na celowniku...
OdpowiedzUsuńWiesz, ja mam na celowniku wszystkie miejsca na świecie, w których nie byłam. Cosik mi się widzi, że z realizacją może być kiepściutko...
UsuńNo własnie. Nawet zakładając, że kasa pojawia się sama ze ściany, problemem zaczyna być czas, jaki mam jeszcze do dyspozycji... a młodsza juz nie będę...
UsuńŻeby było śmieszniej, moja ściana z kasą jest ścianą płaczu, a czas nawet i dla mnie nie chce płynąć do tyłu. Taki drań!
UsuńDziwnie się patrzy na plażę bez parawanów. Znajoma była w Maroku i okolicach chyba z rok temu, przywiozła wory przypraw, którymi bawię się do dziś. Ale najlepsza i tak była pustynia, tzn. nie przywiozła jej w worze, ale zdjęcia piękne były.
OdpowiedzUsuńZnachorzy zawsze napawają mnie lękiem.
Mnie zachwyciła Sahara w Tunezji. Znachorów się nie boję, ale najbardziej to chciałabym być wiedźmą. Taką rzetelną, z umiejętnościami :)
UsuńOdpowiedz, że chyba z wyglądu jest nazbyt oczywista i sama się nasuwa więc można ją sobie darować. Czyli masz na myśli taką wiedźmę fantastyczną, czy zwykłą znachorkę ściganą przez inkwizycję? Wszak obie miały umiejętności. Choć niektóre nie potrafiły pływać...
OdpowiedzUsuńZ wyglądu to by jeszcze było najprościej. Drobny retusz, lekka stylizacja i wiedźma jak malowanie. Wolałabym być wiedźmą prawdziwą, ale nie taką znachorką od ziółek, tylko taką, co umie czarować. Czyli fantastyczną i wiem, że sama sobie zaprzeczam, ale liczę na Twoją inteligencję.
UsuńTylko motłoch i ciżba nie chciałby umieć czarować. Bardzo wierzę w ideę noworocznych postanowień i zawsze mam dwa. Jedno z nich to nauczyć się przesuwać przedmioty siłą woli. Z każdym rokiem jestem coraz bliżej!
UsuńJesteś całkiem odwrotna niż ja. Co roku mam tylko jedno postanowienie końcoworoczne: nie mieć żadnych postanowień noworocznych. I konsekwentnie je realizuję.
UsuńHyhyhy z postanowieniami to była ironia akurat, również uważam, że są bez sensu. Ale, ale za to drugie zawsze mi się spełnia. Tzn. na razie. Brzmi ono - przeżyć!
OdpowiedzUsuńTak przypadkiem złapałam, o co chodziło. Nawet mnie się to zdarza :)
UsuńOoo widzisz w swej ironii nie załapałam, że ironicznie podchodzisz do mej ironii sama przy tym ironizując.
OdpowiedzUsuńJak ja nie lubię, jak ktoś stosuje powtórzenia w zdaniach. Na pohybel!
Nie przejmuj się, ostatnio udało mi się wyprodukować zdanie: "Wprawdzie powiedziałam Ci prawdę, ale tak naprawdę to było pół prawdy".
UsuńCzyli łże jak pies!
OdpowiedzUsuńJak pół psa, powiedzmy.
UsuńAle przeciętego wzdłuż, czy w połowie? To istotne z anatomicznego punktu widzenia, gdyż ośrodek odpowiedzialny z prawdy, półprawdy i gówno prawdy znajduje się w mózgu, albo rzyci. Więc należy mieć oba.
OdpowiedzUsuńW takim razie wzdłuż. Bezapelacyjnie.
UsuńŻal mi się tego psa zrobiło. Wszak mokry nosek miał. Może jednak zostawimy go w całości...
UsuńDla mnie nie ma problemu. Wszak to Ty mu imputowałaś, że łże...
UsuńAzaliż ona temu winna!
OdpowiedzUsuńHyhyhy zawsze powalałam refleksem i błyskotliwością, po 10 komentarzach zauważyłam, że już nie wymagają zatwierdzania. Znudziło się klikanie, czy wysłałaś Silnorękiego do padalców? Jakby co, nie zakopuj ciał w lesie, grzybiarze wszystko znajdą.
...i refluksem.
UsuńWypuściłam balon próbny. Jakby co, można wprowadzić kolejną dobrą zmianę.
To muszę skorzystać.
UsuńDupa, dupa, gówno, cycki!
Za specjalnie mi nie zaimponowałaś. Jeszcze w liceum, kiedy chciałyśmy się wyładować, miałyśmy z koleżanką takie powiedzenie, które wypowiadałyśmy na "trzy - cztery": "gówno, dupa, siku, kupa".
UsuńBo czasami zdarza mi się napisać coś nieprzekoloryzowanego na blogi i ja naprawdę jestem do porzygu grzeczna i kulturalna. Słowem nie przeklinam. Bardzo rzadko. Tylko przy zaćmieniu.
OdpowiedzUsuńMnie się grzeczność znudziła, straciłam cierpliwość.
UsuńOoo cierpliwości też mam zdecydowanie powyżej średniej.
OdpowiedzUsuńCałkowite Yin i Yang jesteśmy.
UsuńWolę być Yodą, a Ty Vaderem. Czyli skurwiel, ale na końcu i tak dobry.
OdpowiedzUsuńNie znam tych państwa. To ja jestem ona czy on?
UsuńHyhyhyhy i teraz nie wiem, czy mówisz serio, czy żartujesz :D ja jestem zielona z włosami w uszach, a Ty czarna z permanentną astmą.
UsuńA jak myślisz? Dobra, mogę być czarna, i tak jestem brunetką. Mogę mieć i astmę, bo i tak łapie zadyszkę na schodach. Ale zdradź mi chociaż, jakiej jestem płci i czy Dioda, czy Wiader.
UsuńPodobno Ty to ON. Zmieniłaś płeć?
UsuńNie mam pojęcia, jeszcze tego nie ustaliłam :)
UsuńRany! Jeszcze tego nie ustaliłaś? Chociaż... w dzieciństwie i wczesnej młodości chciałam być Indianinem!
UsuńA ja milicjantką.
UsuńI jak widać, nic nam z tych marzeń nie wyszło.
UsuńSzkoda.
UsuńObie jesteśmy onymi. Taka karma. W końcu facet to pisał. Mogę Ci podesłać garść wziewek, będziesz śmigać na schodach jak szatan. No i ty Vader - bo skurwiel. Yoda to ucieleśnienie mądrości i spokoju, więc ja.
OdpowiedzUsuńA. Czyli facet jestem. No trudno, niech i tak będzie. W końcu rosną mi włosy na nogach.
UsuńWziewy niepotrzebne, zadyszkę mam, bo pod górkę.
Tak, to zdecydowanie zdrowy objaw. Ja w szczytowej formie zadyszkę dostałabym czytając te zdanie na głos :D
OdpowiedzUsuńhmmm niewiele jest postaci kobiecych w literaturze fantastycznej takich naprawdę godnych i ikonicznych.
Nie znoszę fantasy i science fiction. Brr!
UsuńA "Mistrz i Małgorzata" to niby literatura faktu...
OdpowiedzUsuńNie, ale ani fantasy, ani science fiction, bo w dwudziestoleciu międzywojennym nikt tego nie uprawiał, rozwinęły się dopiero po II wojnie światowej. Taka Biblia czy mitologia grecka to też nie fantasy, bo taki gatunek wówczas nie istniał.
UsuńOj fantastyka ma zdecydowanie starsze korzenie. Nie grzebiąc zbytnio w historii, bo nie mam na to odpowiedniej wiedzy, ale sam Tolkien zaczął pisać swe opowiadania przed I wojną. Ale rozumiem o co Ci chodzi. Nie zmienia to faktu, że "Władca much" czy "1984" są świetnymi książkami o zabarwieniu fantastycznym (ja uogólniam i możliwe, że źle klasyfikuje, ale nigdy nie lubiłam szufladkowania, że fantastyka to tylko elfy i smoki)
OdpowiedzUsuńA ja jestem pierdoła w tych sprawach i dla mnie gatunek jest gatunek. To nie jest szufladkowanie, tylko uczciwy podział według cech rodzajowych i gatunkowych.
OdpowiedzUsuńTak czy siusiak, są wyjątki w moim nielubieniu, bo "Harry'ego Pottera" i sagę "Zmierzch" lubię. A o. Patrz, jaka jestem fajna!
A to ciekawe. "Zmierzchu" nigdy nie czytałam, filmu widziałam kawałek, nie wiem nawet której części, ale zostałam do tego zmuszona, więc się nie liczy. Ale chwała Ci, że nie lubisz odgórnie i dla zasady.
OdpowiedzUsuńNie odgórnie i nie dla zasady, więc hańba mi. Najpierw się zapoznałam z paroma pozycjami, a jak mi dym uszami poszedł, to wtedy wiedziałam, czego nie lubię, a co mnie śmiertelnie nudzi. Podobnie było z "Popiołami" Żeromskiego, "Ulisessem" Joyce'a i "W poszukiwaniu straconego czasu" Prousta, chociaż to nie f i nie s-f.
Usuń"Buszujący w zbożu" był dla mnie nudny jak psia dupa, ale "Zabić drozda" należy do mojego ścisłego TOP. Nie ma dwóch równych książek, nawet jeśli gatunkowo są podobne i obie uchodzą za wybitne.
UsuńNo popatrz, a "Buszujący w zbożu" należał kiedyś do książek zakazanych...
UsuńTak, dlatego go przeczytałam. Już wiem, czemu był zakazany...
UsuńMoże mnie też zakażą. Idę spać, bo już piszę z zamkniętymi oczami. Jutro znowu w środku nocy do pracy trzeba... Błeeee...
UsuńJa i tak egzemplarz nabędę i jeszcze o odcisk łapy poproszę.
UsuńNiby gdzie chciałabyś go nabyć?
UsuńA tego jeszcze nie ustaliłam, ale nabędę!
UsuńA kto to wyda?!
UsuńJakiś świr zawsze się znajdzie. Patrz, gdybyś cały czas bazowała na swej blogowej popularności to nawet głupi Onet (u Ciebie nie ma pana Darka, więc mogę) by Ci pomógł.
UsuńI dlatego własnie zwiałam z Onetu. 2 - 3 razy w tygodniu wywalali mnie na główną stronę i cała Polska przewalała się przez mój blog. To wcale NIE JEST fajne.
UsuńNie neguje tego, jeno szukam wydawcy :D
UsuńWysoce prawdopodobne jest, że to się w ogóle do niczego nie nada.
UsuńTego również nie neguję, ale spróbować trzeba. Maksyma rodem z podręcznika dla akwizytorów.
UsuńTak czy siusiak, piszę, bo muszę - inaczej się uduszę!
UsuńWow! Ale klimaty. Zapowiada się kolejny, piękny cykl postów. Dla mnie to już zupełna egzotyka. Ale ciekawy jestem tej kultury, zabytków i krajobrazów. Plaże chyba wreszcie takie, jak lubisz ?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Wkraju, każda plaża dobra, bo właściwie nie jest mi do niczego potrzebna - byle dało się wejść do wody. Nie opalam się, nie znoszę przebywania na słońcu (woda to wyjątek). Fakt, widziałam w Maroku cudne rzeczy i postaram się, żebyś był zadowolony :)
Usuńjedno oko na Maroko...
OdpowiedzUsuńto było jakoś tak w piaskownicy.
uśmiecham się niezobowiązująco
Bardzo przyjemny uśmiech :)
UsuńBylam, widzialam, po tej samej plazy chodzilam i w wodzie nogi moczylam, a jakze! A Agadir zwiedzalam na rowerze. Wszystko pieknie i ladnie, bylam w Tunezji, Egipcie i Maroku. I coraz mniej mi sie tam podoba, a jak widze te ich oblesne mordy gapiace sie na turystki i to cmokanie i to darcie ryja w tym obrzydliwym jezyku, to odechciewa mi sie jeszce bardziej. Moja corka stwierdzila, ze jej noga tam wiecej nie postanie, bo nie ma zamiaru byc rozbierana wzrokiem.
OdpowiedzUsuńJa już też do tych krajów nie pojadę, ale żałuję.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńJakoś do Maroka, nie wiedzieć czego, nie zawitałam. Może dlatego, że wyjazdy do Maroka zawsze były droższe od innych. Ale... to nic! Tutaj pozwiedzałam sobie za darmo,o! :)))
Pozdrawiam serdecznie.
Jeszcze niczego nie pozwiedzałaś, to był dopiero wstęp :)
UsuńTakie ażurowe "ozdoby" balkonów widziałam w Turcji. Przypuszczam, że są zakładane po to, by chronić kobiety przed niechcianymi, oczywiście męskimi, spojrzeniami.
OdpowiedzUsuńTak, widziałam jeden taki bardzo zabytkowy balkonik - cud historii i hańba kultury ludzkiej.
UsuńDlaczego "Hańba"? Nie znasz facetów? Wszędzie są tacy sami. Zazdrośni do wypęku!
UsuńMimo wszystko kultura arabska, czy może raczej muzułmańska, uprzedmiotowiła kobiety jeszcze bardziej niż judaistyczna czy chrześcijańska.
UsuńFakt! Zdecydowanie miała i ma niewłaściwy stosunek do kobiet. Ale czego można żądać od "głupich bab"? To przecież mężczyźni są tam "najmądrzejsi". Boże! Widzisz to i nie grzmisz?!
UsuńJaki Boże? Gdyby którykolwiek z tych bogów-niewidów istniał, to może nie byłoby tych wszystkich kretyńskich religii...
UsuńWybieralam sie tam jak sójka za morze, ale odpadlam. Ciepelka mam do wypeku, a zmiany w nastrojach wobec niewiernych zaczynaja byc malo zachecajace. Popodziwiam wiec sobie Twoje zdjecia i chvatit :).
OdpowiedzUsuńW ten sam sposób nie zdążyłam do Egiptu i Turcji. Teraz już pewnie nigdy nie zobaczę Troi i piramid...
UsuńTyle przepięknych miejsc, historii, zapachów. Jesteś bogatą kobietą Frau Be, niewiele z nas czytających widziało tyle, co Ty i było w tylu miejscach. W dodatku w sposób świadomy zwiedzało je i poznawało.
OdpowiedzUsuńMnie zachwycił ten wykusz. To jest forma architektoniczna, która zawsze mi się podobała, gdybym mogła kiedyś wybudować dom dowolny, to też miałby wykusz, niewykluczone, że taki! :)
Taaa... bogatą...
Usuń