Sercem
miasta i najsłynniejszym w Maroku (a jak twierdzą niektórzy –
nawet i na świecie) placem miejskim jest wpisany w 2001 r. na
Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO Dżemaa el-Fna, czyli Plac Cudów.
Służył niegdyś jako targ
niewolników, miejsce egzekucji, ośrodek ruchu hippisowskiego, rynek zbożowy. Z dawien
dawna „przechowały się” tutaj tradycje dawnego Maroka. Słynni zaklinacze węży
demonstrują tu umiejętności swoich podopiecznych, gawędziarze opowiadają tradycyjne
bajki, baśnie i historie, domorośli dentyści jednym wprawnym ruchem
wyrywają zęby za pomocą obcęgów i przykładają coś, po czym nie krwawi dziąsło,
a uśmiechnięci pacjenci przymierzają protezy wygrzebane ze stosów leżących
na stołach i odchodzą zadowoleni do domów. Kuglarze pokazują sztuczki,
akrobaci, muzykanci i tancerze demonstrują swój kunszt, malarze henną, połykacze
ognia, sprzedawcy wody, szamani, wróżbici i znachorzy pracują bez
wytchnienia.
![]() |
Biała spódnica moja, kolorowa - Letniej |
![]() |
Te kobry chyba... bały się nas, zamiast odwrotnie |
Jednym
z „cudów” (wątpliwego autoramentu), jakie dokonują się na placu, jest sprytne
podszczypywanie lub poklepywanie po pupach białych kobiet. Nigdy nie wiadomo,
czyja ręka to zrobiła, tak szybko się to dzieje. Podobno istnieją turystki, które
składają w biurach podróży reklamacje, ponieważ nie zostały klepnięte. Mam
na ten temat swoją własną teorię: najwidoczniej są w oczach tubylców
skrajnie nieatrakcyjne – za chude.
Niewątpliwą
zaletą Placu Cudów są stoiska, przy których można wypić świeżo wyciśnięty sok z owoców.
W tym klimacie nie istnieje nic lepszego.
Plac
ożywa jeszcze bardziej wraz z nastaniem zmierzchu. Zapamiętałam, że
dokonuje się to w sposób dziwnie gwałtowny, jakby z pominięciem
powolnego szarzenia. W jednej chwili jest jasno, a w następnej
już ciemno. Zwróciliśmy na to zjawisko uwagę, bo było szalenie zaskakujące. Tłum
na Placu wówczas gęstnieje, a powietrze zasnuwa się dymami. Dziesiątki, o ile
nie setki straganów z jedzeniem pojawiają się jak za dotknięciem
czarodziejskiej różdżki. Jedni gotują, grillują, pieką i smażą, drudzy
kupują, jedzą i do późna słuchają muzyki wykonywanej na tradycyjnych
instrumentach ghajta i ud. Nad Placem góruje oświetlona wieża meczetu
Al-Kutubijja.
Nie
skorzystaliśmy z egzotycznych jadłodajni na świeżym powietrzu. Kolację zjedliśmy
w restauracji, gdzie zaserwowano nam tradycyjny tadżin i pokaz marokańskich tańców.
Największe wrażenie wywarł
na mnie występ niemłodej już, ale jakże zwinnej tancerki, która dokonywała
rozlicznych akrobacji, kładła się na podłodze, wstawała, robiła szpagaty i inne
figury, mając na głowie tacę z zapalonymi świecami i czajnikiem ze zwyczajową
herbatą miętową.
Podejrzewaliśmy, że pewnie są one przyklejone do podłoża, ale
tancerka zademonstrowała na koniec, że każda z tych części stała „luzem”. Taca
również nie była przymocowana do głowy.
Po
kolacji wróciliśmy na noc do hotelu, który podobał mi się sam w sobie ze
względu na egzotyczny wystrój.
Zauważyłam, że jakąś lokalną specjalnością jest
malowanie drzwi – nawet te od windy zostały ukwiecone.
Drzwi do wc |
Drzwi do windy |